Maciej Lelonkiewicz – „Olmańskie Bałota”

Gdzieś daleko, na granicy Białorusi i Ukrainy jest miejsce, gdzie życie człowieka nierozerwalnie związane jest z naturą, gdzie czas zatrzymał się w miejscu. Archaiczny świat nadal jest w mieszkańcach tego regionu, w ich życiu codziennym, w sposobie myślenia, w opowiadaniach i pieśniach. To wieś Olmany i „Olmańskie Bałota”, największy w skali Europy kompleks mokradeł, który uniknął przekształcenia i melioracji tylko dlatego, że na jego terenie utworzono poligon wojskowy. Mieszkańcy żyją z tego co dostaną od natury. Zbierają żurawinę, grzyby, rośliny, łowią ryby. Rośliny wykorzystują w kuchni jak i w celach leczniczych. Do tego wszystkiego zmusza ich bieda, wynikająca z kiepskiej kondycji państwa.

Nasza wyprawa odbyła się w październiku 2017. W skład ekipy podróżniczej weszli: Natalia – botanik, Agata – ornitolog i fotograf, Michał – ornitolog, Maciej – fotograf. Zainspirowani filmem Jagny Knittel pt.: „Przekroczyć Granice. Pieśni z Polesia – Białoruś” wyruszyliśmy w te rejony, aby zobaczyć to na własne oczy. W filmie przewodniczką po tej krainie jest Saganicha, niezwykle charyzmatyczna szeptunka i pleciuga, która zna bardzo dobrze te bagna i ją też chcieliśmy odwiedzić. Ale zanim rozpoczęliśmy swoją podróż musieliśmy otrzymać wizy i okazało się że nie jest to wcale takie łatwe. Trzykrotnie byliśmy w Ambasadzie Białoruskiej w Warszawie. Pomimo tego że na miejscu w pobliżu Olman mieliśmy osobę, która zapewniała nam nocleg i meldunek oraz wszystkie niezbędne dokumenty to w ambasadzie doszukiwano się nieścisłości i podważano wiarygodność tych dokumentów. Ale udało się, choć z lekkim opóźnieniem, w dniu wyjazdu odebraliśmy wizy. Droga długa, z kilkugodzinnym postojem na granicy. Po przyjeździe wyruszyliśmy do eksplorowania terenu, gdyż czasu mieliśmy niewiele, zaledwie 5 dni na miejscu. Dziewczyny wyruszyły do miejscowych domów w celu zaciągnięcia informacji na temat roślin, sposobu ich pozyskiwania i wykorzystywania, a panowie wyruszyli poznawać teren i zwiedzać wioskę.

Największym darem jaki otrzymują ludzie od bagien jest „klukwa”, czyli żurawina błotna. Nie tylko ją spożywają ale przede wszystkim zbierają ją w celach zarobkowych. Mieszkańcy przyległych wiosek wynajętymi busikami zjeżdżają się w nocy na środku bagien, w późniejszym miejscu skupu. Jak tylko zaświta wyruszają na bagna i do samego zmroku zbierają żurawinę. Udało nam się poznać i przyłączyć do grupy starszych pań ze Stolina. W większości zbieractwem zajmują się kobiety, których średnia wieku jest w okolicach 70 lat. Dziennie zbierają od 20-30kg klukwy. Z pozoru ciepło ubrane kobiety, lekko przygarbione przez cały dzień zbierają czerwone kuleczki. Natalia też próbowała ale było ciężko. Grząsko i zimno od bagien w stopy i ręce, a do tego na plecach coraz cięższy worek z żurawiną. Mimo trudów kobiety umilały sobie czas żartami i śpiewem. Do dzisiaj pamiętamy ich powroty udeptanymi w mchach ścieżkami. Zmęczone i zmarznięte oczekiwały w punkcie skupu na wynik swoich zbiorów. Jak tylko się zregenerują, najczęściej po dwóch dniach znów wracają na bagna i tak przez większą część roku. „Olmańskie Bałota” są dla nich sklepem, apteką i pracą. Czerpią z nich ale z poszanowaniem przyrody.

My też próbowaliśmy tam tak funkcjonować, żywiąc się tym co było w naturze. Chodząc po okolicznych wioskach i rozmawiając z ludźmi mogliśmy dużo bardziej przybliżyć się i chociaż w niewielkim stopniu zobaczyć lub usłyszeć jak żyją i jakie mają problemy. Ludzie biedni, ale bardzo serdeczni i często mający świadomość swojej trudnej sytuacji i genezy jej powstania. Odwiedziliśmy nawet bohaterkę filmu Saganichę, ale niestety w tym czasie schorowaną i w gorszej kondycji. Wręczając niektórym mieszkańcom drobne prezenty takie jak. np. ciepłe skarpety, rękawiczki, czapki, rajstopy itp. spotykaliśmy się z niesamowitą z ich strony wdzięcznością i czasami nawet łzami w oczach. Chciało by się bardziej pomóc tym ludziom, ale władze na to nie pozwolą. To była bardzo wzruszająca i mentalnie trudna podróż. Po naszym przyjeździe dowiedzieliśmy się, że miejscowa policja chodziła po domach i dopytywała się o nas, no cóż ale takie są realia na Białorusi. Niestety również w zeszłym roku rozpoczęła się też budowa drogi łączącej Białoruś i Ukrainę przebiegającej przez środek bagien, co może się przyczynić do procesu coraz silniejszej ingerencji człowieka w przekształcaniu tego największego bagna w Europie. Kraj nam bliski zarówno odległościowo jak i kulturowo, a jednak sytuacja ludzi żyjących tam tak bardzo różni się od naszej.